Atlético vs. Valencia — zapowiedź
05.03.2017; 13:45
Trudny rywal na finiszu maratonu
Podopieczni Voro przegrali ostatnio z ekipą z Vitorii, nie zmienia to faktu, że minimaraton wypadł zdecydowanie powyżej oczekiwań. Dziewięć punktów w czterech ostatnich meczach. Czy Valencia poprawi bilans w spotkaniu z Rojiblancos?
Historycznie
Los Colchoneros to trzeci rywal pod względem ilości meczów rozgrywanych z Valencią. Ekipy rozegrały pomiędzy sobą 180 spotkań, z których 63 wygrały Nietoperze, padło 45 remisów, a w 72 przypadkach zwycięskie było Atleti. Bilans bramkowy również jest bardzo wyrównany, 259:270 na korzyść dzisiejszych gospodarzy.
Pierwsze spotkanie Valencii i Atlético odbyło się 20 stycznia 1935 roku w Madrycie. Wtedy to na Estadio Metropolitano stołeczna ekipa pokonała Los Ches aż 5:2. Niespełna 3 miesiące później na Mestalla, 2:0 wygrała drużyna gospodarzy, rewanżując się za poprzednią porażkę. Największy wynik padł w 1955 roku, kiedy to na Mestalla spotkanie zakończyło się wynikiem 4:4. Valencię prowadził Iturraspe, a Atleti inna legenda Valencii, Jacinto Quincoces. W składzie Nietoperzy znajdowali się m.in. Socrates i bratanek Jacinto, Juan.
Z obozu rywala
Wypowiedzi udzielił redaktor Atleti.pl, Marek Dubielecki.
Gdyby trzymać się analogii do tytułów albumów Pink Floyd, obrona Atlético coraz rzadziej przypomina The Wall, coraz częściej zamieniając się w A Momentary Lapse of Reason. Formacja, którą Simeone doprowadził do perfekcji i dzięki której w dużej mierze zdobywał z Rojiblancos kolejne trofea, zalicza obecnie przeciętny, żeby nie powiedzieć kiepski sezon.
Do tej pory gros meczów udawało się wygrać według zasady "byle na zero z tyłu, a z przodu zawsze coś wpadnie". Dziś jednak czyste konta udaje się zachować coraz rzadziej: w 2017 roku zaledwie sześć razy w szesnastu meczach, z czego w ostatnich jedenastu potyczkach zaledwie dwukrotnie. Efekt? Szanse na TOP3 są już iluzoryczne i bardziej niż modlić się o kryzys Sevilli, wypada trzymać kciuki za niepowodzenia Sociedad i Villarrealu.
W zasadzie ciężko traktować Colchoneros jako zdecydowanego faworyta w starciu z Valencią. Oczywiście mało kto wyobraża sobie, że ekipa Cholo straci punkty w pojedynku z przeżywającymi swój własny kryzys Nietoperzami, ale ewentualny remis nie byłby znowu wielkim zaskoczeniem. Wszystko zależeć będzie od wspomnianej już obrony, której największe ostatnio wpadki można było oglądać w spotkaniach z Deportivo, Bayerem, Sportingiem i Celtą.
Za kartki nie zagra Godín, przez co duet stoperów tworzyć będą Savić i Giménez. Powiedzieć, że nie są w najlepszej dyspozycji, to nic nie powiedzieć. Czarnogórzec od dłuższego czasu przy okazji każdego występu popełnia szkolne błędy w ustawieniu i kryciu, przegrywając większość pojedynków jeden na jednego. Urugwajczyk z kolei za czwartkowy mecz z Deportivo powinien dostać zakaz wychodzenia na boisko. Co więcej, pewności sprzed kontuzji nie odzyskał jeszcze Jan Oblak.
Niemal wszystko wskazuje na to, że decydujące znaczenie będzie miał francuski duet Gameiro-Griezmann. Rozumieją się oni bez słów i to dzięki nim udało się na jesieni wywieźć z Mestalla komplet punktów. Motywacją dla piłkarzy jest to, że zarówno Real, jak i Barcelona pożegnały się z Calderón, ogrywając Rojiblancos. Dlatego też przynajmniej Valencia powinna po raz ostatni opuszczać okolice rzeki Manzanares z zerowym dorobkiem.
Biorąc pod uwagę wszystkie przedmeczowe kwestie, na pewno nie postawiłbym u bukmachera na zwycięstwo Atlético. Jeśli zmęczenie aktualnym ligowym maratonem nie odegra u Nietoperzy kluczowej roli, o zwycięstwo trzeba się będzie mocno postarać, bowiem tylko jak najlepszymi występami przeciwko ligowej czołówce Valencia może zacząć się odbudowywać. Wierzę jednak, że w głowach Colchoneros nie ma już śladu po najnowszych wpadkach i na Calderón od pierwszych minut nie zabraknie nie tyle zaangażowania i intensywności, co koncentracji.
Najtrudniejszy rywal?
Athletic, Real, Alaves, Leganes… a teraz Atleti. Wydawało się, że początek maratonu może być koszmarny. Było jednak zupełnie inaczej. Pierwsza utrata punktów nadeszła dopiero z ekipą z Vitorii, co trzeba przyznać, nawet dla najbardziej optymistycznie nastawionych fanów musi być zaskakujące. Obecna sytuacja to tylko pozorna stabilizacja.
Piętnaście meczów w pięć dni. Naprawdę trudne wyzwanie i brawa dla wszystkich, ze bez względu na wynik dzisiejszego meczu, podołali zadaniu z lepszym rezultatem niż tego oczekiwano. Teraz jednak trzeba to przełożyć na lepszą formę w długim okresie. Valencia mimo 9 punktów w ostatnich 4 meczach nadal nie może być spokojna o utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Finisz będzie o tyle ważny, że może nieco uspokoić nastroje. Kolejny dobry występ, choćby jeden punkt wydarty na trudnym terenie, spowoduje, że fani przychylniej popatrzą na zawodników i być może rzadziej od gwizdów na Mestalla pojawi się po prostu bezwarunkowe wsparcie. A tego właśnie bardzo potrzebuje ekipa Voro, co zresztą wielokrotnie on, jak i ludzie związani z klubem podkreślali.
Kto jest faworytem dzisiejszego spotkania? Z punktu widzenia sportowego, jakości obu zespołów, to jest chyba jasne. Nie możemy jednak powiedzieć, że Atleti jest w wyśmienitej formie. A Valencia w ostatnich spotkaniach pokazała, że takie wahania jest w stanie wykorzystać, jeśli tylko piłkarze wyjdą na murawę zdeterminowani i skoncentrowani w 100%.
Przypominamy o tegorocznej edycji Forumowego Typera. Nagrody funduje sklep piłkarski ISS-sport oferujący oficjalne koszulki piłkarskie VCF.
KOMENTARZE
Nie ma żadnych komentarzy.« Wsteczskomentuj