Zimno im nie służy... Hiszpania 0:2 USA
25.06.2009; 12:50Kto by się tego spodziewał? Nawet wszechwiedzący znawca futbolu, Pytia polskiej i światowej piłki nożnej, Pan Dariusz Szpakowski, podczas komentowania spotkania ostatniej kolejki grupy B Pucharu Konfederacji Włochy – Brazylia z niezachwianą pewnością głosił, że w finale afrykańskiego turnieju zmierzą się Canarihnos z reprezentacją Hiszpanii. A jednak Pan Dariusz nie miał racji. Stany Zjednoczone, grając z żelazną konsekwencją, stanowiły dla La Furia Roja przeszkodę nie do przejścia. Podopieczni Vicente del Bosque, grając w niecodziennych dla siebie warunkach, bo przy temperaturze wynoszącej minus dwa stopnie Celsjusza, nie znaleźli sposobu na pokonanie Tima Howarda i ulegli Amerykanom 0:2.
Sfinks
na mecz półfinałowy wystawił praktycznie najsilniejszą jedenastkę. Casillas w bramce, Ramos, Puyol, Piqué, Capdevila w obronie, Alonso, Fábregas, Riera i Xavi na pomocy oraz Villa i Torres, tworzący w ataku superduet – taka drużyna miała zapewnić udział w finale. Trener USA Bob Bradley nie przestraszył się potencjału ofensywnego La Selección, ustawiając swoją drużynę w systemie 4-4-2. Jozy Altidore, Charlie Davies, Clint Dempsey oraz Landon Donovan – ci zawodnicy mieli być odpowiedzialni za grę ofensywną Stanów Zjednoczonych i wykorzystać każdą nadarzającą się okazję do przeprowadzenia szybkiej kontry.
Niespodziewanie w pierwszych dziesięciu minutach gry dominowali Amerykanie, którzy raz za razem oszukiwali obronę Hiszpanii, przeprowadzając bardzo groźne akcje. W 5. minucie sam na sam z Casillasem wychodził Charlie Davies i tylko odważna interwencja poza polem karnym golkipera Realu uchroniła Mistrzów Europy przed stratą bramki. Nie minęło kilka sekund, a Davies pozostawiony w polu karnym bez opieki był bliski umieszczenia piłki w siatce efektowną przewrotką. Chwilę później znakomite dośrodkowanie Bocanegry dotarło wprost na głowę Daviesa, lecz jeden z bohaterów meczu z Egiptem nie potrafił wstrzelić się w bramkę. Po minucie strzał sprzed pola karnego Clinta Dempseya o centymetry minął świątynię Casillasa. Hiszpanie musieli być wyraźnie zszokowani takim początkiem w wykonaniu przeciwników. Dopiero w 11. minucie dobrą akcję La Selección mógł wykończyć Fernando Torres, jednak nie trafił czysto w piłkę po dośrodkowaniu wzdłuż bramki Cesca Fábregasa. Praktycznie każdy atak zwycięzców EURO 2008 rozbijał się na niezwykle silnych obrońcach USA. W powstrzymywaniu szturmu La Furia Roja wyspecjalizował się zwłaszcza Oguchi Onyewu. Każde dośrodkowanie czy podanie w pole karne USA było przecinane z irytującą wręcz konsekwencją przez rosłego obrońcę Standardu Liege. Po zmasowanych atakach w pierwszych minutach gry Amerykanie oddali pola Hiszpanom, szukając okazji do wyprowadzenia skutecznego kontrataku. Ku zaskoczeniu wszystkich udało im się to w 27. minucie. Lewym skrzydłem popędził Davies, po czym podał do Dempseya ustawionego na środku. Pomocnik Fulham Londyn z dużą gracją zagrał w kierunku Jozy Altidore’a, który w dziecinny sposób przepchnął Joana Capdevilę i mocnym strzałem pokonał nie najlepiej interweniującego Casillasa. O sensacji nie było można jeszcze mówić, ale o sporej niespodziance już tak. Hiszpanie z nożem na gardle zaczęli grać szybciej, częściej utrzymywali się przy piłce, jednak nie przekładało się to na sytuacje bramkowe. W pierwszej połowie dobre okazje mieli jeszcze tylko David Villa oraz Fernando Torres, lecz El Guaje posłał piłkę minimalnie nad poprzeczką, natomiast strzał El Nino sparował Tim Howard.
Jeżeli reprezentanci USA oglądali poprzednie spotkania Mistrzów Europy na afrykańskim turnieju, z pewnością wiedzieli, że muszą rozpocząć drugą połowę z wielką koncentracją, gdyż w każdym dotychczasowym meczu La Furia Roja w pierwszych piętnastu minutach drugiej części gry znajdowała sposób na strzelenie bramki. Zgodnie z przewidywaniami Hiszpanie od samego początku przystąpili do zmasowanych ataków. Przodował w tym zwłaszcza napastnik Valencii David Villa, który raz za razem oddawał groźne strzały na bramkę Howarda. Uderzenia El Guaje lądowały jednak obok bramki lub w rękach golkipera Evertonu. Były zawodnik Manchesteru United wychodził obronną ręką także po strzałach Fábregasa, Ramosa i Alonso. Hiszpanie robili wszystko, by znaleźć sposób na umieszczenie piłki w siatce, ale obrona USA na czele z fenomenalnym tego wieczora Onyewu nie ułatwiała im życia. Reprezentantom Stanów Zjednoczonych wystarczył jeden kontratak, by zdobyć drugiego gola i rozwiać marzenia La Selección o wejściu do półfinału. W 74. minucie Feilhaber przeprowadził znakomitą akcję środkiem boiska i zagrał na prawo do Landona Donovana. Były zawodnik Bayernu płasko dośrodkował w pole karne w kierunku Dempseya, lecz podanie przeciął Sergio Ramos. Obrońca Realu zrobił to jednak tak nieudolnie, że Dempsey doskoczył do piłki i bez problemu umieścił piłkę w siatce. W ostatnich minutach zmniejszyć rozmiary porażki próbowali jeszcze Villa i Alonso, ale Tim Howard był w tym spotkaniu bezbłędny.
Mistrzowie Europy znaleźli w końcu pogromcę. Porażka z USA przerwała niesamowitą serię La Furia Roja 35. spotkań bez porażki i piętnastu wygranych z rzędu. Bardzo ciężko będzie powtórzyć ten niesamowity rekord La Selección, ale reprezentanci Hiszpanii mogą zacząć go na nowo już w niedzielę. Niestety nie w wielkim finale, ale tylko w meczu o trzecie miejsce Pucharu Konfederacji.
Skrót spotkania: VCF Video
KOMENTARZE
Pierwszy błąd: brak zmiany ustawienia, gdy zespołowi ewidentnie nie idzie, nasi kopacze bili głową w mur i to, że stwarzali sobie sytuacje wynikało bardziej z ich indywidualnych umiejętności niż z systemu gry.
Drugi błąd: zmiany.I tu też wracam do ustawienia.Wprowadzanie zawodników grających na tych samych pozycjach kończy się tym, ze obraz gry zupełnie się nie zmienił.Cazorla zupełnie nic nie wniósł do gry, Mata robił co mógł, ale to znów było bicie głową w mur. Bardzo rzadko zdarza się, bo pojedyncza zmiana zmieniła obraz spotkania (chyba, ze wchodzi Maradona). Fatalnie grający Torres nie radził sobie z silnymi obrońcami. W tym miejscu na boisku wprowadziłbym Llorente, który jak nie patrzeć jest niezłym klockiem, idealnym do takiej walki i absorbowania uwagi obrońców.
Ja wpuściłbym Silvę i Matę.Ściągnąłbym skrzydłowych bliżej środka boiska.Z tyłu zostawiłbym Xabiego Alonso, a na AM Xavi.W razie potrzeb wprowadziłbym Llorente albo za Torresa albo za obrońcę, bo tam już nie było czego bronić.
500 zł w STSach poszło się wietrzyć...
ALe niestety eksperci patrza na piekna buzke Nino i na jednyny! dobry sezon jaki mial w swoim pierwszym sezonie w poolu...
Szkoda gadac , aha Mata bije Riere na glowe, pokazal w te 15 min wiecej niz Riera w calym meczu...
A Del Bosque bywa głupszy niż Aragones, a to wielka sztuka. Gra lewym skrzydłowym i zgrywanie piłki do Ramosa, który po nią musi biec przez 3 minuty, by posłać ją 8 metrów od adresata. Mata na ławce to skandal. Przecież to najlepszy piłkarz spośród tych, co Del Bosque miał dziś do dyspozycji.
Co do Albiola, to szkoda go ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Chyba już zapomnieliście narzekania i bluzgi jakimi go niektórzy tutaj częstowali w ostatnim sezonie. Puki co mamy Marchenę, Alexisa, Morettiego, Maduro, Mathieu, Dealberta a mamy mieć jeszcze i Bruno. Obrona to był nasz słaby punkt w ubiegłym sezonie i zdecydowanie wymaga przebudowy.
obronce da sie latwo zastapic
mamy dobrych stoperow
mam nadzieje ze Albiol bedzie czesciej trafial do bramki Realu niz do bramki rywali
a co do meczy USA-Hiszpania
to przegrali zasluzenie
amerykanie byli lepsi a to co zrobil Ramos to nawet trampkarze takie pilki wybijaja bez zastanowienia gdzie sie da a nie przyjmuja i jeszcze sie zastanawiaja
trener tez dobrze nie reagowal na sytuacje na boisku
zmienil skrzydla choc moim zdaniem Riera byl jednym z najlepszych na boisku a prosilo sie o zmiane napastnika
z tego Altidore to Villarreal bedzie mial pocieche
« Wsteczskomentuj