Neville: „Nie byłem przygotowany”
29.03.2020; 14:58
Wyznanie Anglika
W sezonie 2015/2016 na kilka miesięcy drużynę Valencii objął Gary Neville. Były obrońca nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań i szybko pożegnał się z klubem. Anglik udzielił ostatnio wywiadu, w którym opowiedział o swojej przygodzie trenerskiej w Hiszpanii. Jak sam przyznał, popełnił wówczas wiele błędów.
Były trener „Nietoperzy” na hasło „Valencia” odpowiada wprost: „To była dla mnie ważna lekcja. Nauczyłem się, że czasem warto odmawiać, choćby na ofertę od Petera (Lima – przyp. red.), którą mi zaproponował, biorąc pod uwagę krótki czas na reakcję. Przedtem miałem dwa zapytania z Premier League i jedno z Championship, lecz odrzuciłem je, nie będąc zainteresowany pracą menedżera. Gdy Peter zadzwonił i powiedział, że nie zatrudni w połowie sezonu trenera, którego chciałby oraz że chciał kogoś zaufanego, kto będzie nawigował drużyną do końca sezonu”.
„To była decyzja, którą podjąłem w ciągu dwóch dni i wpływ na nią miało moje ego i trochę arogancja. Byłem w jednym z najlepszych klubów w ostatnich 20 latach, Manchesterze United, lecz szybko odkryłem, że gdy jesteś nieprzygotowany, nie pracujesz tak ciężko jak inni i mierzysz się z czymś, do czego nie masz kwalifikacji, wtedy dostajesz w twarz. Nie mówiłem po hiszpańsku, nie znałem kraju, miasta, sędziów, lokalnych i krajowych mediów” – przyznał Neville.
Były obrońca stwierdził, że podczas jego pobytu na Mestalla były pewne negatywne sygnały, których nie dostrzegł na czas: „Powinienem był dostrzec sygnały ostrzegawcze znacznie szybciej. Myślę, że nie doceniłem różnicy, która zaszła pomiędzy tym, kiedy byłem piłkarzem, potem trenerem pod okiem innego menedżera, a ostatecznie samym menedżerem. Patrząc wstecz, nie doceniłem pracy w innej lidze, w innym kraju, bariery językowej i wymiarów pracy, którą dostałem”.
Anglik ocenił, że praca była ciężka od samego początku: „Byłem tam po to, by doprowadzić pierwszy zespół do końca sezonu. Na początku to było jasne, że część piłkarzy nie była zadowolona z tej decyzji. Przyszło do mnie kilku zawodników z poważnymi sprawami: jeden z nich chciał wrócić w rodzinne strony swojej żony z powodu problemów rodzinnych, inny mierzył się z ostrą krytyką ze strony fanów. Obaj byli wpływowymi zawodnikami w szatni, obaj rozmawiali ze mną i chcieli odejść z klubu. Powinienem był wtedy podjąć poważne decyzje względem tych, którzy nie byli w pełni zaangażowani w tamtym czasie”.
Jednym ze spotkań, w którym Neville uświadomił sobie, że ówczesna rola go przerosła, był mecz z Athletikiem, dowodzonym przez Ernesto Valverde: „W trakcie meczu zmienił taktykę trzy razy i za każdym razem był krok przede mną. Czułem się, jakby się mną bawił, jakbym był zabawką”. Z kolei o meczu przeciwko Atlético, mówi: „Miałem wrażenie, że Simeone czule mnie dusi. W kategoriach piłki nożnej robił to wręcz przez 90 minut. Po zakończonym meczu chciałem uścisnąć jego dłoń, a on po prostu mnie ominął. Cokolwiek by się nie działo idziesz, ściskasz rękę rywala, tak wyrażasz szacunek”.
Podsumowując, Neville przyznał, że nie poradził sobie na Mestalla: „Gracze potrzebują spójnego komunikatu i wierzą w ten proces. Nie dałem im tego. Najważniejszą rzeczą, której nauczyła mnie Valencia, było podejmowanie klarownych decyzji. Kiedy patrzę na liderów, chcę jasności, konsekwencji i zdecydowanych działań, a ja nie byłem taki w Valencii, byłem słaby. Phil [Neville, przyp. red.] dostrzegł to jako pierwszy i był razem ze mną bardzo sfrustrowany. Widział, jak ktoś, kto był bardzo odporny i silny przez całe życie, zaczynał upadać na jego oczach przy podejmowaniu decyzji, takich jak pozwalanie innym ludziom kierować”.
KOMENTARZE
« Wsteczskomentuj